Dziś imieniny: Adolfa Tymona Jutro: Czeslawa Agnieszki

BeataW tym miesiącu zapraszamy na wywiad z byłą prezes Stowarzyszenia ZMW Beatą Tycner! W ramach tegorocznego jubileuszu 25-lecia istnienia ZMW w Przybyszewie oraz 10-lecia istnienia Stowarzyszenia ZMW pragniemy szerzej przybliżyć działalność osób dawniej działających w naszym lokalnym wolontariacie. Życzymy miłej lektury!

 

 

Proszę się przedstawić.

Dzień dobry, nazywam się Beata Tycner, mam 32 lata i pochodzę z Przybyszewa - tu się wychowałam, uczyłam i dorastałam. Obecnie wraz z mężem Wojciechem oraz dziećmi - Hanią i Grzesiem - mieszkamy we Włoszakowicach. Pracuję w Święciechowie, gdzie kieruję Klubem Dziecięcym.

 

W tym roku obchodzimy jubileusz 25-lecia ZMW w Przybyszewie i 10 lecie istnienia naszego Stowarzyszenia. Co najbardziej wspominasz z czasów, kiedy byłaś członkiem i wolontariuszem ZMW?

To piękny jubileusz, którego bardzo Wam gratuluję i życzę kolejnych owocnych lat! Cieszę się, że mogę być częścią tej historii. Mam w pamięci wiele imprez, ale nie to było dla mnie w tamtym czasie najważniejsze. Najważniejsze było poczucie, że tworzymy coś ważnego. Mieliśmy w głowach tyle pomysłów i chęci do działania! Wypełnialiśmy obowiązki szkolne, pochłaniały nas też nastoletnie problemy, a jednak zawsze był czas żeby spotkać się, porozmawiać o tym, co jest do zrobienia. Pamiętam, że gdy wstąpiłam w szeregi wolontariuszy, byłam bardzo ciekawa, jak to będzie i nie chciałam zawieść. Bałam się natomiast odezwać przy starszych kolegach i koleżankach – wtedy nie  byłam jeszcze inicjatorem działań, raczej pomagałam, wypełniałam powierzone mi obowiązki. Czułam, że moja praca jest ważna, nabierałam pewności siebie i odwagi. Wolontariat w ZMW to był powód do dumy, a często też dobra przykrywka dla późnych powrotów do domu :)

Byłaś również prezesem naszego stowarzyszenia. Co należało do Twoich obowiązków?

Zgadza się, byłam prezeską przez dwa lata - moja córka miała wtedy roczek, nie pracowałam zawodowo i stwierdziłam, że to dobry czas, by ponownie zaangażować się w działania społeczne. W czasie studiów w Poznaniu byłam wolontariuszem na oddziałach dziecięcych w Szpitalu Klinicznym K. Jonschera i po powrocie do Przybyszewa bardzo brakowało mi tej formy działania – bycia dla innych. Pamiętam, że zadałam sobie pytanie, co jest dla mnie najważniejsze? Pierwszym moim postanowieniem było przyciągnięcie do Stowarzyszenia nowych osób i „zarażenie” ich wolontariatem. Ponadto walczyłam z papierologią, wdrażałam się w zagadnienia, ustawy dotyczące stowarzyszeń. Czerpałam z wiedzy bardziej doświadczonych osób - bardzo pomogła mi na starcie Edyta Borowczak, która doprowadziła do uzyskania przez ZMW statusu stowarzyszenia. Szukałam różnych dróg finansowania, ale w tamtym czasie dotacje unijne były dla mnie czymś nowym i nie potrafiłam się w tym odnaleźć. Było dla mnie ważne, by wolontariusze czuli się docenieni i by wiedzieli, że w dalszej perspektywie ta praca da im więcej, niż kiedykolwiek się spodziewali. To był bardzo intensywny, czasem wyczerpujący, ale dobry czas.

Czy jest jakieś wydarzenie, akcja, zbiórka, która zapadła Ci głęboko w pamięci i miło ją wspominasz?

Pamiętam przede wszystkim zaangażowanie całego zespołu we wszystkie działania. Organizowaliśmy „standardowe” imprezy, na które mieszkańcy co roku czekali - rajdy rowerowe, biegi charytatywne, ferie dla dzieci, baliki, jednakże zawsze starałam się dorzucić do nich coś więcej – chciałam, by było jeszcze ciekawiej, inaczej. Latem wpadłam na pomysł wydarzenia dla dzieci i młodzieży, które nazwałam „Noc z duchami” - były to podchody zakończone ogniskiem, gdzie opowiadaliśmy ciekawe, mniej lub bardziej straszne historie. Spaliśmy później w namiotach lub pod gołym niebem. Latem udaliśmy się z wolontariuszami na biwak do Osiecznej - tam odbył się spływ kajakowy, zabawy integracyjne, podsumowaliśmy nasze działania. Ze wzruszeniem wspominam też charytatywne biegi, które organizowaliśmy dla Karoliny z Przybyszewa - była to autentyczna pomoc, jaką nieśliśmy osobie w potrzebie. 

 

Co sądzisz o aktualnych działaniach Stowarzyszenia ZMW?

Gdy dzisiaj patrzę na to, jak działa machina Stowarzyszenia ZMW i dotacji, jestem pełna uznania i podziwu. Stowarzyszenie ZMW tworzą profesjonaliści, dla których bariery i rzeczy niemożliwe do zrealizowania nie istnieją. Świat stoi przed nimi otworem, ale jednocześnie są silnie związani ze swoją „małą ojczyzną”. Dziś Wasze działania wykraczają poza utarte latami schematy i byłoby bardzo egoistyczne twierdzić, że ZMW „należy” do Przybyszewa. Stowarzyszenie już dawno wyszło poza granice Gminy Święciechowa - zarówno pod względem osób, które współtworzą jego inicjatywy, ale też jeśli chodzi o zasięg wydarzeń. Jest to teraz prężna organizacja mogąca pochwalić się tysiącami złotych (kto to zliczy:) pozyskanych z dotacji Unii Europejskiej! Jesteście wzorem do naśladowania. 

Jesteś również Kierownikiem Klubu Dziecięcego w Święciechowie. Co należy do Twoich obowiązków oraz co najbardziej lubisz w swojej pracy?

W naszej placówce zajmujemy się opieką nad dziećmi w wieku 1-3 lat i działamy od stycznia 2020 roku. Do moich obowiązków należy m. in. kierowanie bieżącymi działaniami placówki, dysponowanie jej finansami, współpraca z rodzicami, planowanie działań placówki w dalszej i bliższej perspektywie, dbałość o budynek, zarządzanie personelem, prowadzenie wszelkiej dokumentacji, ale także opieka nad dziećmi – w tym prowadzenie zajęć, karmienie, przewijanie. Lubię wielozadaniowość mojej pracy i kontakt z ludźmi - personelem, dziećmi, rodzicami. Tutaj nie ma mowy o monotonii, każdy dzień jest inny i każdego dnia mierzę się z innymi wyzwaniami. Komfort pracy zespołu jest moim zdaniem kluczowy i przekłada się na atmosferę w naszej placówce. Chcę, by rodzice wiedzieli i widzieli, że o ich dzieci dbają najlepsze opiekunki- profesjonalistki w swoim fachu. Cieszą mnie pozytywne opinie z ust rodziców, a to jak bardzo można się zżyć z tym miejscem widzimy w ostatnim czasie - żegnamy się z częścią dzieci, które idą do przedszkola, a te pożegnania są bardzo wzruszające i pełne wdzięczności. Czerpię wiele od dzieci- ich radości i szczerości. Z podziwem obserwuję, jak się rozwijają, jak szybko nabywają nowe umiejętności, jak stają się coraz bardziej samodzielne. Cały czas uczę się, jak dobrze zarządzać tym miejscem oraz jak współpracować z ludźmi. To nie są proste zadania i czasem popełniam błędy, ale dziś nie zamieniłabym tej pracy na żadną inną. 

 

Czy posiadasz autorytet lub osobę, którą inspirujesz się w życiu?

Tak, jest wiele takich osób, które inspirują mnie i które podziwiam. Mojego dziadka i babcię za ich skromność, siłę, miłość i uczciwość. Są dla mnie autorytetem. Podziwiam moich rodziców za danie mi swobody wyborów i zaufanie oraz za ich pracowitość. Tata zawsze powtarza, że trzeba robić wszystko najlepiej jak się potrafi i tak staram się postępować. Podziwiam mojego męża za jego nieprzerwaną pasję do rowerów i to jak łączy ją z pracą, a także za wrażliwość na piękno natury i muzyki (kocha fotografię i Queen;). Często czytam publikacje Piotra Żyłki i bliskie mi jest jego empatyczne spojrzenie na wiele kwestii związanych m.in. z wiarą, czy odmiennością. Podziwiam wiele osób za działania na rzecz praw kobiet.

Jakie korzyści widzisz w angażowaniu się przez młodzież w społeczne działania w wolontariacie i organizacjach młodzieżowych? Warto?

Moje zdanie jest takie, że do wolontariatu nie można przymusić, a jedynie zachęcić. Jeśli w kimś jest wola, by dać innym bezinteresownie swój czas i energię, to taka osoba nie będzie oczekiwać korzyści. Ona będzie chciała dać siebie innym i będzie czerpać z tego satysfakcję i radość. W dalszej perspektywie dowie się, że wolontariat ukształtował ją, wyposażył w nowe umiejętności, otwarł na ludzi. Wiem, że bez udzielania się w Stowarzyszeniu ZMW i w innych organizacjach nie byłabym dzisiaj tą samą osobą.

Czym się interesujesz? Opowiedz o swoich pasjach.

Od kilku lat śpiewam w Chórze Miejskim Chopin z Leszna- śpiew stał się moją wielką pasją, z utęsknieniem wyczekuję każdej próby, występów i warsztatów. Poznałam tam wspaniałych ludzi, którzy zarazili mnie swoją energią. Mam z mężem wspólne hobby - słuchamy w domu muzyki prawie wyłącznie z płyt winylowych. Od pewnego czasu maluję, głównie akwarelami. Czytam kryminały i kiepskie romansidła. Lubię się dokształcać, szukam stale nowinek z zakresu rozwoju małego dziecka. Marzę, by nauczyć się gry na pianinie, wydać książkę dla dzieci i ukończyć jeszcze jeden kierunek studiów - czas pokaże czy się spełnią! :)

Bardzo dziękuję za rozmowę.

Wywiad przeprowadziły: Wiktoria Olejniczak i Zuzanna Leciejewska